Bajka o dżumie

Jan Kasprowicz

 

 

     W lecie spał raz parobek na stogu siana. Przy stogu była drabina. Wszędy, jak makiem zasiał — śmiertelna cisza.
     Po świecie grasowała dżuma, a gdy ona świat nawiedzi, nawet koguty nie pieją i psy ujadać przestają.
Chyba że je drażnić zacznie, to psy natenczas warczą i przeraźliwie skowyczą.
     Miesiąc świecił nad pustkowiem, gdzie morówka bez mała wszystkich ludzi w pień wycięła, a parobek spał.
     Aż tu naraz obudził go wark i skowyt. Wiadomo parobkowi, co to znaczy, w wielkim strachu przeciera oczy i patrzy:
     Z daleka, z daleka, przez puste pola i zagrody, gdzie pomarli wszyscy ludzie, pędzi ku niemu ogromna niewiasta.
     Włosy ma rozczochrane i cała w bieli. Za nią psy warczą i skowyczą.
     Zastąpił jej drogę wysoki płot, a ona huź! przez niego i jednym susem skoczyła na drabinę, co stała przy onym sianie.
     A że już była w bezpieczeństwie, tak ze szczebla nadstawiła im pięty, tym warczącym i skowyczącym psom, i nic innego nie mówi, ino, drażniąc, jednym ciągiem woła:
     — Na goga noga! Na goga noga!
     Parobek, że się umierać lękał, długo się nie namyślał, tylko znienacka przewrócił drabinę, co stała przy sianie, i dżumę, nim się spostrzegła, strącił między tę warczącą i skowyczącą sforę.
     Dżuma psom się wyrwała, pogroziła zemstą parobkowi, co się tak lękał śmierci, i znikła.
     Nie umarł ci on parobek, ale przez całe życie nadstawiał nogę i nic innego przemówić nie mógł, tylko wołał jednym ciągiem:
     — Na goga noga! Na goga noga!
     Taką zemstę wywarła na nim morowa dziewica.

Inne teksty autora

Jan Kasprowicz
Jan Kasprowicz
Jan Kasprowicz
Jan Kasprowicz
Jan Kasprowicz
Jan Kasprowicz
Jan Kasprowicz
Jan Kasprowicz
Jan Kasprowicz
Jan Kasprowicz
Jan Kasprowicz
Jan Kasprowicz
Jan Kasprowicz
Jan Kasprowicz