W sobotę rano w Dunajcu

Jan Kasprowicz

 

 

W sobotę rano w Dunajcu
Dziewczęta staniki piorą,
Toć przecie jutro ślub mają
Smyk Kasi z Kubą Sikorą.

Nie mogą w tak ważnej chwili
Opuścić swej przyjaciółki,
Przeżyły z nią mnogo latek,
Dzieciństwo przeżyty do spółki.

A przy tym ochota je bierze
Potańczyć sobie w niedzielę,
Bo juści od tego jest życie,
Od tego jest każde wesele.

Każda wystąpi jak trzeba,
Dostojną będzie druhną,
Chłopcy się w nie zapatrzą,
Aże im ślepia popuchną.

Nie będą już wyczekiwać
Pod stajnią czy stodółkami,
Azali którego z tych chłopców
Jakowaś chętka nie zmami.

A jeno na tym weselu
Powiedzą im wszystkim z góry,
Tak jak powiedzieć przystało
Na gospodarskie córy:

"Nie tędy, mój luby Janiczku,
Droga do mego serduszka,
Zaprowadź mnie do ołtarza,
Ja cię powiodę do łóżka!"

W sobotę rano w Dunajcu
Dziewczęta staniki piorą,
Toć przecie jutro ślub mają
Smyk Kasi z Kubą Sikorą.

Inne teksty autora

Jan Kasprowicz
Jan Kasprowicz
Jan Kasprowicz
Jan Kasprowicz
Jan Kasprowicz
Jan Kasprowicz
Jan Kasprowicz
Jan Kasprowicz
Jan Kasprowicz
Jan Kasprowicz
Jan Kasprowicz
Jan Kasprowicz
Jan Kasprowicz
Jan Kasprowicz