Wrony

Jan Kasprowicz

 

 

Kraczące przeraźliwie
Wrony dziś dach nasz obsiadły.
"Co to ma znaczyć? Nie wiecie?"
Pyta się Strach pobladły.

Ni w pięć ni w dziewięć przede mną
Zjawił się niespodzianie,
To mrowiem mi chodzi po krzyżach,
To głaszcze po kolanie.

Ej, gdzie go nie ma! Nd świecie
Panuje zbyt samowładnie
Ten głupi Lęk, drwiący z człeka,
Skoro go tylko opadnie.

Wedle się tego nio wstydzę,
Że jest coś z tchórza we mnie.
Ha! Nie ma nawet rycerza,
Który by nie drżał daremnie.

Sam Przestrach taki odważny,
Gdy z ludźmi ma do czynienia,
Zna przecie chwile, że całkiem
W naturze swej się zmienia:

Gdy stoi w pustym polu
W południe pośród rżyska,
Pyta się, czemu to słońce
Spokojnie świeci, nie błyska.

I tak się tym przejmuje,
Żo z miejsca się ruszyć nie zdoła,
Jeno jak gdyby zamarły
Spogląda błędnie dokoła.

Albo gdy na przecznicy -
Wieś ją "przyśnicą" zowie -
Usiądzie dla wypoczynku
Zapatrzeń w zblakłe pustkowie.

Z rozkraczonymi nogami
Siedziałeś nieraz, o Lęku,
W nędznej sukmanio na plecach,
Z wierzbowym kosturkiem w ręku.

Patrzałem ci nieraz w oczy
Z obojętnością człowieka,
Który się nigdy nie pyta,
Co go tam jeszcze gdzieś czeka.

A dzisiaj, o śmieszne wrony,
Niesamowite wronyl
Słucham waszego krakania
Niepewny i przelękniony.

Lecz jedna w tym przecież jest pewność:
W tej waszych wrzasków powodzi
Omglona kąpie się zima,
Która już na mnie przychodzi.

Inne teksty autora

Jan Kasprowicz
Jan Kasprowicz
Jan Kasprowicz
Jan Kasprowicz
Jan Kasprowicz
Jan Kasprowicz
Jan Kasprowicz
Jan Kasprowicz