Dzisiaj

Jonasz Kofta

Ponad skup, zbyt, nieświeży nabiał
Ponad galówek reżyserią
Czas porozmawiać
Serio?
Czy zawsze musi nas jednoczyć
Ból wieki, głód, strach
W stężałe oczy tłumu piach
Orzeł i reszka
Do opchnięcia
Przez byle kogo, byle komu
Czy potrafimy zamieszkać we własnym domu?
Potoczny, teraźniejszy czas
Bez heroicznych wykładni
Właściwie nie dotyczy nas
Bośmy odświętni albo żadni
Bardzo boleśnie nas uwiera
Głupie pytanie
Co jest teraz?
Co znaczy dzisiaj?
Jaki puls wypełnia naszych dni aortę
Idziemy
Chybotliwym mostem
Między legendą a komfortem
Dzisiaj, to nie jest zawsze w przededniu
Dzisiaj, to przez nas sadzone drzewa
Dzisiaj, to ciężar harówy powszedniej
Ale trzeba
Bo jesteśmy dorośli
Historii każdy liznął
Do ciebie mówię, pętaku
Co chcesz mnie uczyć patriotyzmu
Jak musztry w poprawczaku
Ponad skup, zbyt, tak samo smutno
Jest coś, co każe wstać i iść
Jeśli ma być piękniejsze jutro
Musi być lepsze
Dziś

Inne teksty autora