Jako ten jeleń...

Maria Konopnicka

Jako ten jeleń, co lecąc do zdroja
Z diamentów rosy otrząsa krzew młody
Do żywych źródeł tęskni dusza moja,
Do żywej wody!

Pragnę i jestem jak trawa mdlejąca,
Na posieczysku skwarnym rozesłana,
Którą źrenica rozogniona słońca
Pali od rana.

A gdzie strumienie, a gdzie są te rzeki,
Co mnie napoją w porannych zórz ciszy?
Jako huk morza, tak huk ich daleki
Ucho nie słyszy!

Z gór wielkich spłyną jak płaszcze błękitu,
Przybiorą z jarów i źródlisk tajemnych
I w pierwszych blaskach nowego rozświtu
Napoją ciemnych.

I srebrnym skrzydłem uderzą o gmachy
Spróchniałe w sobie, stojące bez duszy,
I pójdą dreszczem po ludach przestrachy
I grom je ruszy.

A zaś na pola i łąki uderzą,
Gdzie siew przyszłości przysuły mdłe pyły;
I zielonością rozkwitną nam świeżą
Stare mogiły.

I precz poniosą, aż w ocean siny
Fale łez ludzkich - i krwi ludzkiej rzeki;
I nowe światy powstaną z głębiny,
I nowe wieki.

Inne teksty autora

Maria Konopnicka
Maria Konopnicka
Maria Konopnicka
Maria Konopnicka
Maria Konopnicka
Maria Konopnicka
Maria Konopnicka
Maria Konopnicka
Maria Konopnicka
Maria Konopnicka
Maria Konopnicka
Maria Konopnicka
Maria Konopnicka
Maria Konopnicka