List do Ernesta Wolfganga Behrischa (wiersz klasyka)
Johann Wolfgang Goethe
DO ERNESTA WOLFGANGA BEHRISCHA 8 paźdz. 1766 [?] Przy biurku mojej maleńkiej Wyszła, mój kochany, mój dobry Behrischu, poszła z matką do Komedii, z matką i swoim przyszłym, który stara się jej przypodobać wabiąc tysiącem rozrywek. To zabawne przyglądać się, jak ktoś wprost staje na głowie, żeby się podobać, zawsze pełen pomysłów, zawsze w pogotowiu, a mimo to bez najmniejszego powodzenia — widzieć, jak ktoś, kto za każdego całusa chętnie wpłacałby po dwa luidory na ubogich, nie otrzymuje ani jednego, gdy ja tymczasem siedzę sobie cicho w kącie, uchodzę w oczach innych za matołka, co nie ma pojęcia o życiu, i choć nie jestem wobec ukochanej galantem ani nie szepczę jej słodkich słówek, otrzymuję dary, po które tamten gnałby do Rzymu. Kiedy odchodziła, chciałem też wyjść, lecz pragnąc mnie zatrzymać, dała mi klucz od swego biurka i pozwoliła mi tam gospodarować i pisać, co tylko zechcę. „Proszę tu pozostać, aż wrócę — powiedziała — ma pan zawsze jakieś głupstwa w głowie, wierszem czy prozą, niechże więc pan je rzuci na papier, gdy będziesz miał ochotę. Ja coś tam zmyślę ojcu, dlaczego pan pozostał na górze, a zresztą cóż, gdyby nawet domyślił się prawdy, trudno." Dała mi jeszcze dwa piękne jabłka, podarek mojego rywala. Zjadłem je, smakowały wyśmienicie. Wypełniłem ten czas najlepiej, jak umiałem, pisząc do Pana i własnoręcznie wysyłając ten list. Niech Bóg tak pokieruje w końcu Pańskim księciem, żeby wkrótce tu przyjechał, bo do pełnego szczęścia i radości brakuje mi tylko Pana. Lecz te diabły z College znów rozpoczną swoje harce. No, mimo to, gdy się zobaczymy, podzielę tę zimę na trzy równe części, pomiędzy Pana, moją małą i studia. Jakżem jest szczęśliwy! I Panu tego życzę. Jak tam Drezno? Miłość będę dzielił po równi z przyjaźnią. Adieu. Wściekle bazgrzę. Kończę, idę zanieść ten list, by być z powrotem przy biurku, gdy mała przyjdzie z Komedii. Lipsk, początek października 1767 Muszę Ci się zwierzyć listownie, gdyż z obawy przed Twoim szyderstwem nie mogę Ci tego powiedzieć. A powinieneś znać prawdę. Będę się streszczał. Chcę wiedzieć, co o tym myślisz, pragnę Twojej rady, masz więcej doświadczenia ode mnie, a w tej sprawie jesteś bezstronny. Dwóch ludzi wprowadziło się do wolnego pokoju na dole. Może ich tam widziałeś. To jednak nie ma znaczenia. Jeden z nich starszawy, drugi młodszy, mniej więcej w moim wieku, rozumiesz. Ale o niego byłem zupełnie spokojny. Oprócz obiadów zamówili kolacje i będą tam jadali co wieczór. Niezbyt to dla mnie przyjemne, ale to jeszcze nie wszystko. Jeśli masz jakiekolwiek pojęcie o mojej dziewczynie, możesz sobie wyobrazić, jakimi mnie zasypuje prośbami, zaklinając mnie, bym z tego powodu nie zmienił swego stosunku do niej. Wśród najgorętszych pieszczot błagała mnie, bym jej nie dręczył zazdrością, przysięgała, że zawsze będzie moją. A w cóż nie uwierzy zakochany? Ale czyż może mi przysiąc? Czyż może przysiąc, że nigdy się nie zmieni, że serce jej nie będzie biło dla innego? Jednak pragnę uwierzyć, że to możliwe. Ale teraz poważnie, nie, to wygląda, jakbym nie mógł znaleźć odpowiednich słów. Dziś — jedno spojrzenie może kochanka unieść w siódme niebo, ale jego Piękna potrafi go w chwilę potem strącić w otchłań, wystarczy, gdy skieruje wzrok na innego. Sentencja. Niechaj mnie usprawiedliwi zamęt w mojej głowie. Dziś stałem przy niej i rozmawiałem, bawiła się wstążkami czepka. Wtem wszedł ten młodszy z nich i zażądał od matki kart do taroka, matka podeszła do półki, a córka podniosła rękę do oka i wytarła je, jakby jej coś tam wpadło. Doprowadziło mnie to do szaleństwa. Masz mnie chyba za głupca. A więc słuchaj dalej. Znam ten ruch u mojej dziewczyny. Jakże często, chcąc ukryć przed matką rumieniec i swoje pomieszanie, podnosiła zręcznie dłoń do twarzy. Czemuż nie miałaby teraz oszukać kochanka, jak przedtem podchodziła matkę? To podejrzenie przeradza się u mnie niemal w pewność. Utwierdź mnie w tym — drżę już na myśl o Twojej odpowiedzi — jak mam usprawiedliwić Anetę? Tak, tego tylko pragnę, usprawiedliwić ją. Podaj mi dowody przemawiające za nią, nigdy przeciwko niej! Miałbyś... Dosyć! Oczy zakochanych widzą ostrzej niż oczy Boga, ale często zbyt ostro. Poradź mi i pociesz mnie! Tylko nie drwij ze mnie, choćbym nawet na to zasługiwał.
| |||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
![]() |
przysłano:
5 marca 2010