Noc na preriach,
Już po kolacji, przygasa, tli się ognisko,
Zmęczeni emigranci śpią, owinięci w koce.
Sam idę w ciemność, przystaję i patrzę na gwiazdy.
Wydaje mi się, że ich nigdy dotąd nie pojąłem.
Teraz wstępuje we mnie pokój i nieśmiertelność,
Pochwalam śmierć i sumuję dane.
Jakie skróty! Jaka zgodność! Jaka plenitudo!
Ten sam dawny człowiek i dusza - te same stare dążenia i treści.
Wierzyłem we wspaniałość dnia, aż nie-dzień pokazał mi inną,
Myślałem dość o tej planecie, aż otoczyły mnie miriady planet.
Przestrzeń i wieczność napełniły mnie, siebie zmierzę ich miarą,
Żywoty innych planet przeniknęły mnie, zrównane z żywotami na ziemi
Albo czekające, żeby się zrównać, albo wyższe od naszych.
Odtąd będę pamiętał, że są, jak jest moje życie,
Jak życie ludzi, którzy doszli tam, gdzie ja doszedłem, albo kiedyś dojdą.
Teraz już wiem, życie nie zdoła pokazać mi wszystkiego, jak nie zdoła
dzień.
Teraz już wiem, mam czekać na to, co śmierć mi pokaże.
z angielskiego Czesław Miłosz
Już po kolacji, przygasa, tli się ognisko,
Zmęczeni emigranci śpią, owinięci w koce.
Sam idę w ciemność, przystaję i patrzę na gwiazdy.
Wydaje mi się, że ich nigdy dotąd nie pojąłem.
Teraz wstępuje we mnie pokój i nieśmiertelność,
Pochwalam śmierć i sumuję dane.
Jakie skróty! Jaka zgodność! Jaka plenitudo!
Ten sam dawny człowiek i dusza - te same stare dążenia i treści.
Wierzyłem we wspaniałość dnia, aż nie-dzień pokazał mi inną,
Myślałem dość o tej planecie, aż otoczyły mnie miriady planet.
Przestrzeń i wieczność napełniły mnie, siebie zmierzę ich miarą,
Żywoty innych planet przeniknęły mnie, zrównane z żywotami na ziemi
Albo czekające, żeby się zrównać, albo wyższe od naszych.
Odtąd będę pamiętał, że są, jak jest moje życie,
Jak życie ludzi, którzy doszli tam, gdzie ja doszedłem, albo kiedyś dojdą.
Teraz już wiem, życie nie zdoła pokazać mi wszystkiego, jak nie zdoła
dzień.
Teraz już wiem, mam czekać na to, co śmierć mi pokaże.
z angielskiego Czesław Miłosz