szósty (kruchość) (wiersz)
Beata Stanecka
Kipi ślubną gorączką szósty dzień miłość dozgonna rozkwita w pijanych oparach sal ze smętnie chudnącymi balonikami O tej samej godzinie umierają przelotnie gołębie na kościelnej wieży i tacy jak my Bóg w tym czasie zajęty jest syceniem malin kura wydziobujac tłustego robaka w gnoju czuje przez skórę zapach niedzielnego rosołu Nie denerwuj się mówisz życie nie znosi pustki da się jeszcze pozbierać do kupy zbudować jakiś zamek z piasku Zwieszam nisko oczy i usta Rozcieram językiem chłód ukradzionych cieni |
wyśmienity
5 głosów
przysłano:
18 września 2007
(historia)
przysłał
ataraksja –
18 września 2007, 21:25
Zaloguj się Nie masz konta? Zarejestruj się
gratuluje wiersza, gesto ale dobrze i to sie liczy, pozdrawiam:)