wyspa (wiersz)
kofeina
trzeci z serii geograficznych myśli erotycznych..ostani....
nocą gdy oddechy się wyrównują
rozpalę namiętność
pasją świec migotania
odurzę koronką śliwkowej bielizny
językiem wodząc wyznaczę mapę krain nieodkrytych
zielonością traw ślad urwiemy
stapiając się w jedno
utoniemy w Atlantyku
wzburzonego uniesieniem
skacząc ze śmiercionośnych klifów
niczego sobie
4 głosy
przysłano:
11 lutego 2008
(historia)
przysłał
Latte –
11 lutego 2008, 16:37
autoryzował
Marek Dunat –
11 lutego 2008, 23:00
Zaloguj się Nie masz konta? Zarejestruj się
pozdrawiam i dziękuję...
językiem wodząc wyznaczę mapę krain nieodkrytych
zielonością traw ślad urwiemy"
Ten fragment jak dla mnie najlepszy. Poza tym... podziwiam za minimalizm, którego u mnie brakuje...
heh skakanie z klifów to jedna z ciekawszych chwil... ale nic to..kończ waść...
,,skok ze śmiercionośnych klifów,,
bez urazy:P
rozpalę namiętność
pasją świec migotania..........(może"migotanie świec"?)
................................................
odurzę koronką śliwkowej bielizny
językiem wodząc wyznaczę mapę krain nieodkrytych
zielonością traw ślad urwiemy
................................Ta strofa utraciła płynność zwarta nadsłowiem metafory - zakończłbym na zieloności i wyprostował kursywę retuszując wersyfikację
stapiając się w jedno
utoniemy w Atlantyku
wzburzonego uniesieniem
skacząc ze śmiercionośnych klifów
puenta mnie zawiodła.............może - jeżeli te kliwy to alabaster kolumnady ud...........to śmiercionośność wplata się zawałem - tak dobrze, że aż przerażająco...........Bardzo Serdecznie Pozdrawiam!