tam gdzie równiny ponoć tęskne
zrównają wszystkich według wiary
więc kiedy niebo grzmotem pęknie
dla jednych sny innym koszmary
nie tam gdzie złoto z krzyża kapie
gdzie marmur gryzie biedne pięty
babciny grosz pod żebrem drapie
i nawet spokój nie jest święty
nie tam gdzie noszą baldachimy
rączkami dziecka depczą płatki
gdzie purpurowe arlekiny
z uśmiechem nie darmowo gładkim
a ja a ty a oni
w bosych nadziejach zabiegani
spoceniem pana księdza dłoni
w puste obrazy powklejani
wlewamy gorzkie świato-widy
w krople od dawna już nie słone
wierząc że wszystko jest na niby
tam gdzie równiny nieskończone
"w puste obrazy powklejani"
"wlewamy gorzkie świato-widy
w ocean nawet już nie słony
wierząc że wszystko jest na niby
tam gdzie równiny nieskończone" - to bardzo ciekawie napisane jak dla mnie
początek mocno ograny , ale jak zwykle tekst poprowadzony gładko i sprawnie
już nie tak skrótowo na tratatata jak było w poprzednim (msz)
pozdrawiam
jest trochę niedokładny ale jak dla mnie w miejscu tym to zaleta...
Misiu też bym chciał jednym .. tylko rytm ulata:D:D:D:
aa i pytanko do Weny: gdzie mozna znaleźć to ogranie początku.. posłuchałbym chętnie...
znikąd...