jestem, będę (wiersz)
domnul Mandibura
podaj łapę życie splugawione
pozwól że poprawię ci wizerunek publiczny
moje biedne drżące trzysta dziewięćdziesiąt pięć
miesięcy walki z zakusami serca
zapach tuszu na ściągawce
i piekąca pręga po metrowej linijce
kwietniowe wagary tylko we dwoje
i zawrót głowy od smaku jej śliny
ściernisko i nakłute nań czerwone słońce
była wieloma i żadną
a jednak była
kazanie o pieniążku w pysku ryby
i ryby niespodziewane znalezienie
potem już tylko spacer po wodzie
i przyjęta na wiarę obecność
jesteś kolorowym paciorkiem
na mojej pogańskiej dłoni
będziesz białą chustką wołania
o przebaczenie na sądzie dni
dobry
36 głosów
6 osób ma ten tekst w ulubionych
przysłano:
10 września 2009
(historia)
przysłał
Kuba Nowakowski –
10 września 2009, 22:08
autoryzował
tomasz –
16 września 2009, 20:26
autoryzował
Justyna D. Barańska –
17 września 2009, 10:14
Zaloguj się Nie masz konta? Zarejestruj się
"ściernisko i nakłute nań czerwone słońce" - bardzo zatrzymało (i zaniepokoiło)
Dwie ostatnie strofy szczególnie.
zarty zartami a tekst swietny oczywiscie
Gratuluję!
Pozdrawiam serdecznie!
wyśmienicie i ze smakiem
na mojej pogańskiej dłoni"
i
"ściernisko i nakłute nań czerwone słońce"
zatrzymało mnie najbardziej.
Cały wiersz uważam za świetny! . Dlaczego obok czerwonej nie ma tu niebieskiej gwiazdki? ;>
i zawrót głowy od smaku jej śliny"
bardzo dobry tekst - można się wczuć w smak tej chwili ;)
Tytuł: nie wiem co ma wspólnego z tekstem, nie widzę uzasadnienia.
Ten inwokacyjny tryb, połączony z pseudo-młodopolską dramaturgią (w pierwszym i trzecim wersie) jest nie do przyjęcia. Słowo "życie" to już ryzyko, odważnie i naiwnie jak u siedemnastoletniej debiutantki, a do tego "splugawione"! Ten wers, jeśli nie brać go jako jawnej parodii, jest nie do obronienia. Ciężar ładunku lirycznego w trzecim wersie powoduje, że już nie czytelnik łka ze wzruszenia, to łka sam stworzyciel... wiersza oczywiście. Nie dość, że "biedne", to jeszcze "drżące"! Autor nie pozostawia tu czytelnikowi innej możliwości jak wybuchnąć niekończącym się szlochem. Potem dobija go trzysta dziewięćdziesiąt pięć razy rzuconym bez żadnego uzasadnienia zaklęciem. Co to za magia liczb? Skąd uzasadnienie ich użycia w tekście?
W trzeciej strofie znajdujemy : " była wieloma i żadną/ a jednak była" - Co to za banał ?! Nie wierzę...
Może dlatego kiedy napotykam w końcówce "sąd dni", nie potrafię pochylić czoła. Raczej marszczę je ze zdziwienia.
Z kolei w niektórych miejsch w tym wierszu znajdujemy prawdziwe Perły, nie tylko perełki:
W czwartej strofie: " potem już tylko spacer po wodzie/ i przyjęta na wiarę obecność" - rewelacja, delikatne, inteligentnie i zmysłowe, mimo oczywistych konotacji biblijnych;
"jesteś kolorowym paciorkiem/ na mojej pogańskiej dłoni - Świetne! nośne, poruszające; piękny obrazek.
I od tego mógłby Pan zacząć raz jeszcze, Drogi Autorze. Powodzenia życzę.