Zaduszki
Z coraz większym bagażem wieńców i płomieni
Żwirowymi ścieżkami odświeżam wspomnienia,
W bezimienność się jeszcze byt nie całkiem zmienił,
Mój czas już zapisano w innych nieistnieniach.
Blady ognik nieśmiało przywiera do knota
Zwilgotniały nostalgią nie umarłą jeszcze,
Cienie wzajem się wiją w bolesnych zalotach,
I giną biegnąc cicho w niepoznaną przestrzeń
.
Wieńce nieokazałe, na miarę ciężaru,
Roznoszę jak listonosz w kąty przeznaczenia
Natrętna myśl w głąb sięga tajemnych wymiarów,
Jakieś głosy i szepty w ozdobnych zbutwieniach.
Mylę drogi w alejkach, błądzę ku rozstajom,
I nie wiem, czy ja wołam, czy też mnie wołają.
w każdym razie puszczam, bo już za bardzo ucieka od Zaduszek czas.
Justyno Droga. Nie wiem, dokąd zaszedł język i jakie (lub czyje) są kryteria anachroniczności. Wymienione słowa funkcjonują w słowniku najnowszym (2008), bez żadnych uwag, dotyczących ich archaiczności. Oczywiście subiektywnie, masz prawo tak uważać. Ja używam ich dość często w życiu codziennym. Ale może (na pewno wręcz) ja już archaikiem jestem:-)))
Pozdrawiam.