między Wojaczkiem a Stachurą
napierdalam łbem w ścianę
upasiony nadmiarem szczęścia
ślina bez wódki niesie na język
manowce smaku jak mydliny
przystępując do niczego
z wiarą ponad wszystko
dobrodziejstwo strachu
nie pozwala ostemplować
liną lub przedawkowaniem
potrzeby chwili