Z życia skrzypiec

silva

co było na początku

skrzypiec

a jeśli to cięciwa

smętnie zawibrowała wypuściwszy strzałę

w pięknego dwunastaka

skarga przeszła w lament

za sprawą rezonującej dziupli

 

pralutnik chwycił temat w lot

skorupa żółwia albo tykwa i kilka sznurków z jagnięcych jelit

chętnie odsłaniały tajemnice

 

brzmienie wołało o subtelność

wszystko jest bowiem zapisane w drewnie

najpiękniej w słojach wysmukłych świerków i jaworów

które długo obcowały z niebem

uobecniając melodie wiatru ptasie trele i muzykę deszczu

 

Orfeusz nie miał sobie równych

Safona znając się na liryce dodała smyczek z końskim włosiem

 

po stopniach gęśli lir kitar barbitonów polskich skrzypiec i fideli

wstępowały

stradivariusy

 

wciąż zamieniają pokutne pienia cięciwy                    

na finezyjne kantyleny i tryle

od których zło topnieje

 

silva
silva
Wiersz · 12 października 2016
anonim