jak ta młodość niepojęta
niedomknięta pośród snu
i na co dzień i od święta
bez lawendy bez kaczeńca
przedeptana orgią słów
pierwsze drżenie i kochanie
wyburzanie własnej krwi
pozostała głupia pamięć
jak odpowiedź na pytanie
czy tak można
czy tak trzeba
czy tak chciało nam się żyć
średniowiecze zabiegane
opłacane uczuć cłem
od jutrzenki aż po amen
wypijana jak atrament
ta najbliższa sercu krew
gdzie koszuli bliższe ciało
pod żebrami nie ma nic
teraz wiem że tak się stało
bo tak można
bo tak trzeba
bo tak chciało mi się żyć
rozsypały mi się wiersze
aż po pierwsze chce się być
a po drugie i po trzecie
można życie tak przelecieć
że popłyną szczęścia łzy
teraz mogę się zapomnieć
kochać ludzi tak jak bzy
nie mieć zmartwień nie mieć wspomnień
bo tak można
bo tak trzeba
bo tak pragnę dzisiaj żyć