pogłos

Jacek JacoM Michalski

jestem gotowy choć nie wiem na co

wychowany w kulcie krzyży

czekam na dżihad albo karuzelę

kołysankę zaśpiewa anioł z iblisem

jak duet psa z suką 

w miastach mieszają się strumienie

marzę o końskim grzbiecie

i wolności we włosach dawnej dziewczyny

 

przy głównej ulicy starego miasta

grzechoczą paciorki i korale

na bębnach grają weterani bez rąk

śmietniki miłosiernie wypluwają

nadmiar żarcia na papierowe talerze

obraz cywilizacji wyprasza z przedmieść

wszystkich którym się wydaje

że złapali pana boga za nogi

 

nie martw się kochana

pijacy różnią się od siebie

jak pracownicy korporacji

tylko czuć ich trochę inaczej

jedni i drudzy wspominają

nigdy nie widziane szklane góry  

ciemność najpiękniej łudzi

wszystkimi kolorami w domyśle

 

muszę nazwać sam siebie

inaczej nie odpowiem kim jestem

a księżyc zabierze wszystkie nici

i zagubię się ostatecznie w każdej przestrzeni

tylko jak nazwać nikogo

uszytego przez niespełnione szanse

ostatnim oddechem namaluję arcydzieło

jeżeli nie puszczą zwieracze

 

 

 

Jacek JacoM Michalski
Jacek JacoM Michalski
Wiersz · 12 listopada 2016
anonim