to są gwiazdy tak czy inaczej
wracają odbite od skutych kałuż
w połowie drogi światło z refleksem
spotyka się jak wyobrażenie boga
z istotą źródła w oczach ludzi
grają jeszcze wodospady
zamarzającymi kroplami
na napiętych powiekach
przez wystygłe kominy
pustka wdziera się w chmury
sadza czerni śnieg proroctwem
zamknięte oczy widzą gwiazdy
zakrzywione pryzmatem plejad
lód na rzęsach zespala światło
w niewidomą nadwzroczność
ze świstem bata odejdą
wierzący w równość wędrowcy
strona knuta wybierze role
spełniane przez pielgrzymów
bez żadnych gwiazd
pod zerwanymi powiekami