krew na rękach nie pali
wyrzutem sumienia
wypływa czasami jak
sympatyczny atrament
gdy słońce gmera w pamięci
ksiądz co dyma dzieci
nie chce dać rozgrzeszenia
niech spierdala do swojego piekła
mogę go tam wysłać
parę kropli więcej zardzewieje
pod paznokciami
a ja bym chciał z tego krwisty wiersz.
o tym, jak skurwensyna na początku przyduszasz,
a potem taboretem jak tablicą mojżeszową w jaja za każde przykazanie
i łbem o ścianę, by się przed śmiercią nauczył, czego się nie dotyka.