Miłość

silva

Pewna zebra z Mozambiku

narobiła głupstw bez liku.

Zakochała się w pawianie,

na dodatek niesłychanie.

 

Ciągle rżała tam pod drzewem,

nazywając ryk swój śpiewem.

A jej luby, słysząc „trele”,

zmykał jak najdalej w knieję.

 

Zebra za nim gna galopem,

szybko tak, że na nic stoper.

Wytarzała się gdzieś w błocie,

by zniknęło pasków krocie.

 

Znów stanęła pod figowcem,

chcąc się spotkać ze swym chłopcem.

A tam pawian wraz z siostrami

obrzucili ją figami.

 

Zamiast wrócić już do stada,

ona figi chętnie zjada.

„Jakie pyszne, mój Pawiusiu,

jakbym miała niebo w brzusiu.”

 

Pawian rzecze tak do zebry:

„Chciałbym cię uściskać, żeby

nasza przyjaźń była mocna,

wejdź na drzewo, ma najdroższa.”

 

Więc się zebra dwoi, troi,

podskakuje i gramoli,

ale wyżej niż dwa metry

wejść nie może już, niestety.

 

Wtem gdzieś z buszu wyszła lwica,

już nic zebry nie zachwyca

ani  pawian, ni kocisko,

czmycha w dal jak wicher szybko.

silva
silva
Wiersz · 14 lutego 2017
anonim
  • silva
    To oczywiście dowcip walentynkowy, bajka dla dzieci i dorosłych, którzy pozostali dziećmi. Pozdrawiam.

    · Zgłoś · 7 lat