Dorsen

silva

ma dziewięć lat

od trzech już kopie kobalt w Kongo

właściwie wydziera go gołymi rękami

z zachłannej i nieprzyjaznej ziemi

zamienionej przez deszcz w brązową breję

 

często też nosi worki

grzęznąc w błocie po kolana

przemoknięty do suchej nitki

jakby nawet niebo go przeklęło

 

byle tylko się nie skaleczyć i nie zachorować  

 

w najnowszych smartfonach będą bezcenne baterie

 

w tle każdego selfie stoi jeden z tysięcy Dorsenów

pracuje za równowartość dolara dziennie

 

nie widzisz go

może nie chcesz zobaczyć

jest wychudzony ale nie aż tak by nie było go widać

 

silva
silva
Wiersz · 1 marca 2017
anonim