zdarte jak papier latawców
wszystkie drzwi doczesności
otwierają bańki mydlane
wanien pełnych krwi
grawitacja wiąże wschody
z każdym upadłym ziarnem
pies na murze pilnuje
przegranych weteranów
szczy zapomnieniem
na popękane nagrobki
sprzeczności w jednej linie
plotą los w proch
na szyjach wyzwolonych
czy i wy to widzicie
czerwień chmur zapowiada
powrót dawnych opowieści
ruszyła już lawina