Nauczycielki, co jest jasne,
(w sukienkach pięknych, choć przyciasnych)
oddają wszystko tej nauce,
by się mężczyzną stawał uczeń.
Matematyczka w kilku wzorach
mnoży powierzchnię kalafiora,
by piękna pani od biologii
umiejscowiła go wygonie.
W chemii substancji różnych siła,
by katechetka namaściła
to co fizyczka tak postawi,
że na muzyce się rozdziawi
pani co uczy grać na sprzęcie
który się ledwo mieści w ręce.
Lecz jeśli uczeń z ciebie słaby:
trójkąty mnożysz przez sylaby,
z odwłokiem mylisz myszkę śmiałą,
działasz na ciało by spadało,
nauczycielka, zgodnie z prawem,
każe powtórzyć ci zabawy
z panem, co ci wyłuszczy racje,
by zorientować orientację.
Przykre: no, ale się zdarzają
tacy, co ciągle oblewając,
trafią do szkoły u zakonnic,
gdzie robią za zamiennik gromnic.
Pod czujnym okiem no i pejczem
skończą w kościele.
Albo w sejmie.