W majowej jabłoni, aż duszno od kwiatów,
a słońce swe dłonie w gałęziach zanurza,
jaskółki już wiedzą, oznajmić chcą światu
lotami nad miedzą,że będzie dziś burza.
Już słychać w oddali pomruki, a zatem
cud niebo ze stali ciemnieje granatem...
I nagle wybucha! I strzela jak batem!
A cały świat słucha: co będzie z tym światem?
Gdy wicher tarmosi brzozową niewinność-
czy ktoś ją przeprosi? Czy tak być powinno:
że deszcz to ulewa, że huczy i dudni?
Że trudno się nie bać i bać coraz trudniej?
A my moja miła, z nosami przy oknie,
możemy podziwiać jak życie nam moknie,
jak boi się strasznie i burzy i deszczu,
jak pragnie wyjaśnień i prosi o jeszcze,
bo jest jakieś piękno w powrotach z zaświatów
jak trawy piosenka z miłości do kwiatów,
i moje i twoje odbicie w kałuży.
Ty jesteś spokojem.
Ja ciszą po burzy.