Jesteś deszczem i słońcem,
gdy dniem jesteś jak nocą,
i tylko nie wiem po co
kij ma dwa końce.
Roznosisz ludziom słowa
na strzępy i od biedy,
i tylko nie wiem kiedy
chcesz nas zbudować.
Przychodzisz poniewczasie
czcigodnie chybotliwa
ja ogień na parnasie,
gdy wiara ledwo żywa
w imieniu moim własnym
Jakże cię dziś nazywać?