Pamiętasz miła naszą wyspę,
na której noce niebywałe,
twoje oddechy moje wszystkie
i moje usta twoje całe?
Co nam kazało ruszyć w drogę,
za tym człowiekiem niby bogiem,
z wiarą, że leży gdzieś odłogiem
to co jest droższe niźli drogie?
Ciągle mi piszesz list z podróży,
że dobry mąż i mądre dzieci,
że czasem słońce, czasem burze,
i że ogólnie jakoś leci.
A ja wróciłem z wędrowania:
czasami czasu nie poganiam,
żeby się mieścić w prostych ramach
i nie umierać z pożądania.
Na naszej wyspie wiatr porusza
strzałkę w busoli niepokoju...
Tyle, że ja już nic nie muszę:
tęsknota dała się oswoić.