Kiedy wieczór zamieniam na senność
Mona kładzie się obok i pyta:
ile wiary dziś ze mnie uciekło
w pięknych wersach i pustych zachwytach?
Po co wojny na słowa jak miecze?
Po co wiersze jak ogień czerwone?
Kiedyś trzeba się z ludzi wyleczyć
i człowieka do siebie przekonać.
Potem kładzie na ustach mi palec
i zachłannie przytula do piersi.
Mona nie chce bym pisał nas dalej,
bo jej trzeba autora nie wierszy...
Ach jak dobrze, jak cicho mi z tobą
w tym kochaniu wyśnionym na pamięć...
Tylko po co trumienkę znów wiozą,
w której mieści się każdy poranek?