Gdy powietrze mętnieje, a mi samej przyjdzie błądzenie
po kątach żałości, przyglądam się tej słabości,
lecz nie odeprę ciszy przypinającej końce kości.
Takiej głuszy nigdy nie zrozumiem, bo po co
znać jej znaczenie, kiedy samym swym dźwiękiem
sprawia, że pustoszeję.
Czas traci znaczenie,
otoczenie zlewa się z cieniem
a, wola ma pod pytaniem widnieje.
Czego chcesz?
Zresztą czy w stanie jestem, aby poznać jego znaczenie,
gdy wszystko po kolei znikomo pomijane jest tracąc sens.