Bagnet kul o świcie szemrze,
Pod nocą czycha tylko wdziękiem,
Okop ciężar płacznych oficerek niesie,
By głuchym rozkazem sztylet napoił się człowiekiem.
Tam król w ciepłych komnatach,
Smera filiżanką usta, gazetą myśli zwodzi,
Lecz na granicy giną młodzi!
W śmierć przybliżył, w podłych rozkazach.
Spust przez eter kule wydala,
Zanika w trafionym przyszła jutrzenka,
Błotniste mazie wypełnia upadła postura
Czyż to wola dłonie na spust szlifowała?
Królewska mość w gmachu schyłku rozkaz rozdała.
A wojen wojsko nie wskrzesza,
Lud słowem, rękoma zawsze się przymierza,
To ze słów królów, uległego urzędnika,
Kolumny wiją się z krzyków, cierpienia.
A wojna zawżdy wojną domową się ustaje,
Bo człowiek z lica i ręki, człowiek sobie bratem.