Świat
zawisnął
na liczbie
jak na belce dźwigara!
W każdej linie - krzyk pręży się czyjś!
Tylko nas
tylko nas
jak bezcenne cygara
zatrzasnęli
w szkatułkach bez wyjść!
Tylko nas
tylko nas
krągłogłowych i białych
jak żyjące odsetki ich rent
zatrzasnęli
jak w sejfach swoich kas ogniotrwałych
w czarnych domach
tłuc głową
o pręt!
Dzień
przysyła nam co dzień
noc
przemądrą znachorkę
Z wąskich palców tchnie słodycz i chłód - -
Gdzieś
za ścianą
ćmią miasta czarnych tłumów machorkę
w fajkach fabryk
warsztatów
i hut
Długo człowiek na popiół w nich się zwęglał
i błyszczał
Skargą dymu
do nieba się piął - -
Suchym kaszlem
gwałtownym
i chrapliwym
jak wystrzał
przyjdzie kiedyś
wykasłać go
z krwią!
We snach
skaczą
jak szczury
ręce chwytne i krewkie
w deszczu weksli
banknotów
i kart
Wszystkie rzeczy na świecie
mają szorstką podszewkę
z naszej krzywdy
rapatej
jak part
Armia, mrówek nam wszechświat na atomy rozkradła
poznaczyła je:
który i czyj - -
W naszych skrzętnych mrowiskach
nasze domy-widziadła
będą sterczeć już zawsze
jak kij
Za oknami nam huczy wieczny odpływ
i przypływ
szumem kropel
namolnym
i złym
Żmudny kadryl bezmyślny
lat przestępnych i zwykłych
był łańcuchem jesieni i zim
Kiedyż wreszcie
na syren zachrypniętych skowronkach
sfrunie wiosna dla wszystkich na świat?
Na Pawiakach
w Brygidkach
po Łukiszkach
na Wronkach
my czekamy
czekamy
od lat!
Przyjdzie dzień twój -
o tłumie!
i przegródki dni martwych
runą
dane na twardy żer łbom
Wypłyniemy
na falach twoich ramion
i bar twych -
sześć tysięcy Alainów Gerbault!
Będzie w górze
nad nami
migot źrenic
jak w lustrze - -
trzask łamiących się lodów i form
Po cieśninach
zatokach
z najludniejszych w najpustsze
będzie ciskał
i huśtał nas
sztorm
Przyjdzie czas
przyjdzie czas
szale wagi się chybną
Jeszcze rok
jeszcze dzień
jeszcze pół - -
Może nam właśnie
nam
być tą kroplą niechybną
co ciężarem
przeważy ją
w dół - -
W wrzawie obcych protestów
w zgiełku słów byle o czem
zagłuszając ich nicość i czczość
skrwawionymi rękami
w czarne ściany łomocem:
O - otwórzcie!
Otwórzcie!
Już dość!
zawisnął
na liczbie
jak na belce dźwigara!
W każdej linie - krzyk pręży się czyjś!
Tylko nas
tylko nas
jak bezcenne cygara
zatrzasnęli
w szkatułkach bez wyjść!
Tylko nas
tylko nas
krągłogłowych i białych
jak żyjące odsetki ich rent
zatrzasnęli
jak w sejfach swoich kas ogniotrwałych
w czarnych domach
tłuc głową
o pręt!
Dzień
przysyła nam co dzień
noc
przemądrą znachorkę
Z wąskich palców tchnie słodycz i chłód - -
Gdzieś
za ścianą
ćmią miasta czarnych tłumów machorkę
w fajkach fabryk
warsztatów
i hut
Długo człowiek na popiół w nich się zwęglał
i błyszczał
Skargą dymu
do nieba się piął - -
Suchym kaszlem
gwałtownym
i chrapliwym
jak wystrzał
przyjdzie kiedyś
wykasłać go
z krwią!
We snach
skaczą
jak szczury
ręce chwytne i krewkie
w deszczu weksli
banknotów
i kart
Wszystkie rzeczy na świecie
mają szorstką podszewkę
z naszej krzywdy
rapatej
jak part
Armia, mrówek nam wszechświat na atomy rozkradła
poznaczyła je:
który i czyj - -
W naszych skrzętnych mrowiskach
nasze domy-widziadła
będą sterczeć już zawsze
jak kij
Za oknami nam huczy wieczny odpływ
i przypływ
szumem kropel
namolnym
i złym
Żmudny kadryl bezmyślny
lat przestępnych i zwykłych
był łańcuchem jesieni i zim
Kiedyż wreszcie
na syren zachrypniętych skowronkach
sfrunie wiosna dla wszystkich na świat?
Na Pawiakach
w Brygidkach
po Łukiszkach
na Wronkach
my czekamy
czekamy
od lat!
Przyjdzie dzień twój -
o tłumie!
i przegródki dni martwych
runą
dane na twardy żer łbom
Wypłyniemy
na falach twoich ramion
i bar twych -
sześć tysięcy Alainów Gerbault!
Będzie w górze
nad nami
migot źrenic
jak w lustrze - -
trzask łamiących się lodów i form
Po cieśninach
zatokach
z najludniejszych w najpustsze
będzie ciskał
i huśtał nas
sztorm
Przyjdzie czas
przyjdzie czas
szale wagi się chybną
Jeszcze rok
jeszcze dzień
jeszcze pół - -
Może nam właśnie
nam
być tą kroplą niechybną
co ciężarem
przeważy ją
w dół - -
W wrzawie obcych protestów
w zgiełku słów byle o czem
zagłuszając ich nicość i czczość
skrwawionymi rękami
w czarne ściany łomocem:
O - otwórzcie!
Otwórzcie!
Już dość!