Gall Anonim pisze

Ernest Bryll

 

 

Przywiązany do pióra - nie więcej niż pióro
umierając zważyć w palcach - piszę swoją sprawę
- każdą literę gotów płacić skórą.
Szukam jak tutaj p a t r i a, ledwo czuję strawę
- świeżutką rybę - co ją podniesiono
trzepoczącą na mieczu i którą tak smacznie
jemy, że od tej ryby dopiero się zacznie
przemiana smaku ojcowizny.
                       Dłonią
galijską skrobię pergamin - mądrzejszy
o całe piękno składni Cezara i o to,
jak to dziadowie moi swój las i swe błoto,
i własną rybę bronili. Dziś mniejszy
od laskowego orzecha mnich liczę już, ile
zapłacą na tej ziemi za obiad spokojny...
I chociaż władca krwawy i niebogobojny,
wspomniawszy rzymskie prozy, kark przed nim pochylę,
a nawet dodam przypraw.
                   Nie wiem, może lepiej
rządziłby naszą rybą ten, co teraz ślepi
jak czerw zwinięty w lochu. Nie napiszę o nim
- wymyślę za to, jak król w cieple łaźni
przebaczał winnym i rózgami gonił
waląc w zad po ojcowsku.
                   Że się zawsze błaźni
podobny mi kronikarz, że w Rzymie uczono
czystszej od miecza prawdy...
                    Nie dla nas, co w bagnach
siedząc trzymamy swoje, owa rzymska prawda,
cnota jawniejsza od szyku legionów.
*
Dziejopis tutaj zawsze niby złodziej,
Anonim czyni swoje, Anonim odchodzi
nie wiedząc nawet, czy ryby obronił...

 

 Sztuka Stosowana, 1966