W turniach

Jan Kasprowicz

 

 

Świerkowy bór
Oddycha
Swą piersią czarną,
Na której zorze się złocą,
Perłami rosa lśni:
Lekkie powiewy wieją
I płynie, płynie, płynie,
Jak fala, cicha
Z powodu głębi swej,
Przedziwny chór!
Aż pod niebieski sklep
Wypełnia przestwór cały
Przeszywający mnie do szpiku kości
Odwiecznych dum
Miarowy, pełny i rozciągły ton...
O haj! o haj!
Tam ninie
Snadź się siklawy rozlały
W szum!
Nie widzę ich srebrzystych wstęg,
Ale je słyszę - to one,
Lecąc ze szczytów,
O trzon
Granitów,
O skalnych łon
Rozsiadłe brzemię biją, rozpienione,
Dzwonią, jak dzwon,
I grzmią, jak grzmot,
Walą, jak straszny eonów młot,
Do bram nieskończoności,
Do tych tajemnych wrót,
Poza którymi gości
Przestrach i lęk,
I uwielbienie, i skrucha,
I osłupiały dziw,
I serce w pył miażdżąca
Pokora...

Inne teksty autora

Jan Kasprowicz
Jan Kasprowicz
Jan Kasprowicz
Jan Kasprowicz
Jan Kasprowicz
Jan Kasprowicz
Jan Kasprowicz
Jan Kasprowicz
Jan Kasprowicz
Jan Kasprowicz
Jan Kasprowicz
Jan Kasprowicz
Jan Kasprowicz
Jan Kasprowicz