Ja nie chcę Palestyny,
Syrii, Iraku, Egiptu,
od cyprysów wolę kaliny,
wolę brzozę niż eukaliptus.
Sosny tutejsze – nie te,
kwiaty tutejsze – nie tamte,
innego przyślijcie poetę,
żeby się cieszył Lewantem.
Tutaj historia zamarła,
tutaj dzieje są „Made in Britain” –
tam Warszawa skacze do gardła
jak brytan!
Wśród wierzb płaczących strumienie
tamtędy płyną,
walczą tam bezimiennie
i beztrumiennie giną.
Tam giną ludzie, miasta, stolice,
tam naród w walce –
a ja tu chodzę,
depczę jerozolimskie ulice
i gryzę palce.
Ja chcę kiedyś... na Żoliborzu...
choćby na krótko...
Jeśli nie –
nad Śródziemnym Morzem
zdechnę ze smutku.
Syrii, Iraku, Egiptu,
od cyprysów wolę kaliny,
wolę brzozę niż eukaliptus.
Sosny tutejsze – nie te,
kwiaty tutejsze – nie tamte,
innego przyślijcie poetę,
żeby się cieszył Lewantem.
Tutaj historia zamarła,
tutaj dzieje są „Made in Britain” –
tam Warszawa skacze do gardła
jak brytan!
Wśród wierzb płaczących strumienie
tamtędy płyną,
walczą tam bezimiennie
i beztrumiennie giną.
Tam giną ludzie, miasta, stolice,
tam naród w walce –
a ja tu chodzę,
depczę jerozolimskie ulice
i gryzę palce.
Ja chcę kiedyś... na Żoliborzu...
choćby na krótko...
Jeśli nie –
nad Śródziemnym Morzem
zdechnę ze smutku.