I przebiegły wierzby przez pagórek,
a tam padół,
ustawiły się wierzby we sznurek
i na dół.
Hej! okolico!
I rzędem poszły sobie wierzby
po płaskim, po piasku.
Może o nich kiedyś taki wiersz był,
że chcą do lasku?
Hej! okolico!
Nie, po polach mazowieckich, kujawskich
idą one,
żeby jakiś muzyk warszawski
śpiewał o nich.
Hej! okolico!
A na krańcu drogi, na samiutkim,
zaśpiewają, jak umieją,
może się czasem rozśmieją
albo liście zaszumią smutkiem?
Hej, wiatr liście żenie.
Hej, Szopenie.
21 X 1961
a tam padół,
ustawiły się wierzby we sznurek
i na dół.
Hej! okolico!
I rzędem poszły sobie wierzby
po płaskim, po piasku.
Może o nich kiedyś taki wiersz był,
że chcą do lasku?
Hej! okolico!
Nie, po polach mazowieckich, kujawskich
idą one,
żeby jakiś muzyk warszawski
śpiewał o nich.
Hej! okolico!
A na krańcu drogi, na samiutkim,
zaśpiewają, jak umieją,
może się czasem rozśmieją
albo liście zaszumią smutkiem?
Hej, wiatr liście żenie.
Hej, Szopenie.
21 X 1961