I znów jak wczoraj będzie lało,
a sercu zda się: już tak zawsze...
listopad, tragik oszalały,
umiera w chmur amfiteatrze.
Skandując własny zgon na wietrze,
na miasto runął niewidomy
i tarza się w swym heksametrze
poprzez świadomość, poprzez domy.
Przez takie dni to sztuka przebrnąć:
gdzie tylko spojrzeć - czarna rozpacz,
a przy tym - byłoż mi potrzebne
tej nocy męczyć się, nie dospać?
Potrzebne było w noc się włóczyć,
wśród pocałunków w deszczu moknąć?
A z tego - zapalenie uczuć
i melancholii pełne okno.
Zdawało się i jeszcze zda się,
a w gruncie rzeczy - zda się na nic...
Zmądrzało serce poniewczasie,
a wtedy - buch! w irracjonalizm.
listopad, tragik oszalały,
już skonał w chmur amfiteatrze.
Nie pytam serca, czy bolało,
bo ono swoje: "Już tak zawsze..."
a sercu zda się: już tak zawsze...
listopad, tragik oszalały,
umiera w chmur amfiteatrze.
Skandując własny zgon na wietrze,
na miasto runął niewidomy
i tarza się w swym heksametrze
poprzez świadomość, poprzez domy.
Przez takie dni to sztuka przebrnąć:
gdzie tylko spojrzeć - czarna rozpacz,
a przy tym - byłoż mi potrzebne
tej nocy męczyć się, nie dospać?
Potrzebne było w noc się włóczyć,
wśród pocałunków w deszczu moknąć?
A z tego - zapalenie uczuć
i melancholii pełne okno.
Zdawało się i jeszcze zda się,
a w gruncie rzeczy - zda się na nic...
Zmądrzało serce poniewczasie,
a wtedy - buch! w irracjonalizm.
listopad, tragik oszalały,
już skonał w chmur amfiteatrze.
Nie pytam serca, czy bolało,
bo ono swoje: "Już tak zawsze..."