Byłem zwyczajnym żołnierzem.
Niepotrzebne nikomu nazwisko.
Trup, ziemi wydarty, leżę
przygnieciony ulica paryską.
Rzucili na mnie sztandary,
by nie widzieć śladu od kuli.
Nakryli pierś tortuarem,
twardym kamieniem ulic.
Batalionami ciężko
maszerowali przez piersi,
deptali krzycząc: "Zwycięstwo!",
przechodzili i dziwili się śmierci...
Słuchajcie, nikt nie zwyciężył!
Zatrzymajcie się w marszu! stańcie!
Zdejmijcie mi z piersi ciężar:
Łuk Triumfalny i Francję!
Ja nie jestem więcej jej synem -
ona krwi, ona męki pragnie.
Przeciw niej stanę z karabinem,
w serce jej wepchnę bagnet!
Podepczcie to serce zimne,
na wiatry rozrzućcie kości -
zaprowadzę was do Francji innej,
do ojczyzny zwycięskiej miłości!
Niepotrzebne nikomu nazwisko.
Trup, ziemi wydarty, leżę
przygnieciony ulica paryską.
Rzucili na mnie sztandary,
by nie widzieć śladu od kuli.
Nakryli pierś tortuarem,
twardym kamieniem ulic.
Batalionami ciężko
maszerowali przez piersi,
deptali krzycząc: "Zwycięstwo!",
przechodzili i dziwili się śmierci...
Słuchajcie, nikt nie zwyciężył!
Zatrzymajcie się w marszu! stańcie!
Zdejmijcie mi z piersi ciężar:
Łuk Triumfalny i Francję!
Ja nie jestem więcej jej synem -
ona krwi, ona męki pragnie.
Przeciw niej stanę z karabinem,
w serce jej wepchnę bagnet!
Podepczcie to serce zimne,
na wiatry rozrzućcie kości -
zaprowadzę was do Francji innej,
do ojczyzny zwycięskiej miłości!