Ilekroć przyjeżdżam do Warszawy,
płaczę.
Popatrzę na bruk: krwawy,
popatrzę w siebie: rozpacze.
Popatrzę, popatrzę, połażę,
zwiedzę Łazienki, cmentarze,
popatrzę, połażę, pomilczę,
a wtedy to, co najmilsze:
ilekroć przyjeżdżam do Warszawy,
jestem radosny:
bruk był krwawy, nie będzie krwawy,
będzie radość i same wiosny.
płaczę.
Popatrzę na bruk: krwawy,
popatrzę w siebie: rozpacze.
Popatrzę, popatrzę, połażę,
zwiedzę Łazienki, cmentarze,
popatrzę, połażę, pomilczę,
a wtedy to, co najmilsze:
ilekroć przyjeżdżam do Warszawy,
jestem radosny:
bruk był krwawy, nie będzie krwawy,
będzie radość i same wiosny.