Ucieczka

Władysław Broniewski

Drzewa - chude, tragiczne - machały ręką,
cienie - szalone - skakały do lśniących kałuży...
Oczy! - a w oczach i straszno, i miękko -
oczy - niedobre, aksamitne, duże.

Splątały nas włosy wiatru zlepione deszczem,
ściga na czarnych skrzydłach żarłocznych stado.
Milcz! Uciekamy. Zdążymy. Tak, wiem, daleko jeszcze.
O, choćby było najdalej, muszę dojechać, dojadę!

Dokąd? - nie wiem. Dokąd? - nie pytaj.
Ulice lecą na oślep, w czarne krzyżują się iksy.
Wiatr-pies na zakręcie milczkiem za gardło chwyta.
Patrz! wsiadł na konia z dorożki archanioł z Apokalipsy...

Słyszysz! - tam miasto syczy, ślepia mu płoną.
Spadamy w mrok - tam nic nie ma - i nic się więcej nie zdarzy,
tylko serca, tylko serca huczące wicher rozkołysze jak dzwony,
tylko deszcz, tylko deszczu ukłucia - drobniutkie kropelki na twarzy...

Inne teksty autora

Władysław Broniewski
Władysław Broniewski
Władysław Broniewski
Władysław Broniewski
Władysław Broniewski
Władysław Broniewski
Władysław Broniewski
Władysław Broniewski
Władysław Broniewski
Władysław Broniewski
Władysław Broniewski
Władysław Broniewski
Władysław Broniewski
Władysław Broniewski
Władysław Broniewski
Władysław Broniewski