być może po to, aby poczuć, jak
srebrzysta ryba jej nagości
uderza mnie rozkosznie ostrymi płetwami,
moja młodość zmierzała ku niej przez lat tyle
i może po to, aby w sidłach zadrżał ptak
tak nieśmiałego podobieństwa między nami,
przeszedłem tyle krain, by wreszcie zagościć
w jej młodym przyzwoleniu.
I jeśli w tej chwili
ktoś mnie słyszy – niech o mnie z litością pamięta;
o tym, że przez las cudów kroczyłem samotnie,
zaszyty w jego bezludnych ostępach,
że moje stopy poznały stokrotnie
każdą z dróg, czy to prosta była, czy pokrętna,
i o tym jeszcze, że ona jest piękna