Najmilejsza, w podróż jadę,
Nie bym się tobą znużył,
Ani bym na jaką zdradę
Bytności w świecie użył;
I tak nam dano
Krótko żyć, więc nie patrz krzywo,
Gdy umieram nie prawdziwą
Śmiercią, lecz udawaną.
Słońce całą noc wędruje,
Lecz rankiem świecić zacznie,
Choć tęsknoty wszak nie czuje,
A szlak ma dłuższy znacznie:
Więc uwierz, droga,
Że powrócę w szybszym pędzie
Niźli Słońce: kłuć mnie będzie
Tęsknoty mej ostroga.
Jak niewiele człowiek zdoła:
Gdy mu fortuna służy,
On chwil przeszłych nie przywoła,
Trwających nie przedłuży!
Za to niedolom
Umie oddać wszystkie siły,
By go łatwiej zwyciężyły
Te, co najbardziej bolą.
Kiedy wzdychasz, dusza moja
Znika z twym tchem, jedyna,
Kiedy płaczesz, jedna twoja
Łza krew mi w żyłach ścina.
O nie, nie wierzę,
Że mnie kochasz, skoro życie
Moje w swoim trwonisz skrycie;
Nie kochasz chyba szczerze.
Nie przeczuwaj dla mnie żadnej
Niedobrej w drodze sprawy,
Bo cię los podsłucha zdradny
I spełni twe obawy;
Myśmy jedynie
Do snu na bok odwróceni:
Nie mogą być rozłączeni,
W których krew jedna płynie