Spójrz, pchła: ten widok opór twój pokona -
To, czego pragnę, małe jest jak ona.
Ssała krew z mego, teraz z twego ciała;
Obie krwie nasze w sobie więc zmieszała
Wcale się wszakże nie obruszysz na to,
Nie nazwiesz grzechem, hańbą, czci utratą;
A jednak insekt, nim kto go rozgniecie
Krwią napęczniały, użył sobie przecie:
Więcej dokonał niż my na tym świecie.
Nie, puść ją; po co życiom trzem nieść zgubę?
Ta pchła nas wiąże niźli ślubem,
Jest mną i tobą, nazwać ją też możem
Ślubną świątynią i małżeńskim łożem;
Mimo twe dąsy, rodziców sprzeciwy,
Już nas otoczył mur czarny i żywy.
Zabij mnie w owej pchle, o to nie stoję;
Lecz będzie i w tym samobójstwo twoje,
I świętokradztwo: zatem przestępstw troje.
Och, więc jednak, okrutnico miła,
Niewinna krew twój paznokieć splamiła?
I w czymże wina nieszczęsnej istotki?
Że ci upiła kropelkę krwi słodkiej?
Sama wszak widzisz, że nic to nie zmienia:
Nie widać po nas oznak osłabienia.
Więc porzuć trwogę, nie wzbraniaj mi ciała:
Oteyle tylko mniej czci będziesz miała,
Ilci życia śmierć tej pchły zabrała.
Tłumaczenie: Stanisław Barańczak