Wzgórza wychodzą z bieli.
Ludzie albo gwiazdy
Przyglądają mi się ze smutkiem, rozczarowuję je.
Tłum pozostawia linię oddechu.
O powolny
Koniu koloru rdzy,
Kopyta, smętne dzwony -
Cały ranek
Ranek czernieje,
Kwiat odszedł.
Moje kości trwają w ciszy, daleko
Pola rozpuszczają moje serce.
One odgrażają się
Aby pozwolić mi na wskroś do nieba
Bezgwiezdnego i bez ojca, ciemna woda.
Tłum. Gower
Ludzie albo gwiazdy
Przyglądają mi się ze smutkiem, rozczarowuję je.
Tłum pozostawia linię oddechu.
O powolny
Koniu koloru rdzy,
Kopyta, smętne dzwony -
Cały ranek
Ranek czernieje,
Kwiat odszedł.
Moje kości trwają w ciszy, daleko
Pola rozpuszczają moje serce.
One odgrażają się
Aby pozwolić mi na wskroś do nieba
Bezgwiezdnego i bez ojca, ciemna woda.
Tłum. Gower