Jagnię w niedzielę skwierczy we własnym tłuszczu.
Tłuszcz
Ofiary tępoty. . . .
Okno, święte złoto.
Ogień sprawia że to jest cenne,
Ten sam ogień
Topi łojowych heretyków,
Wyrugowuje Żydów.
Ich gęste obłoki płyną
Przez bliznę Polski, spalone
Niemcy.
One nie umierają.
Szare ptaki nawiedzają moje serce,
Usta - popiół, popiół oka.
Sadowią się. Na wysokim
Urwisku
Jeden człowiek uszedł do przestrzeni
Piece zapałały jak nieba, żarzące się.
To jest serce,
Ten holokaust, w który wchodzę,
Och, złote dziecię, świat zabije je i zje.
Tłum. Gower
Tłuszcz
Ofiary tępoty. . . .
Okno, święte złoto.
Ogień sprawia że to jest cenne,
Ten sam ogień
Topi łojowych heretyków,
Wyrugowuje Żydów.
Ich gęste obłoki płyną
Przez bliznę Polski, spalone
Niemcy.
One nie umierają.
Szare ptaki nawiedzają moje serce,
Usta - popiół, popiół oka.
Sadowią się. Na wysokim
Urwisku
Jeden człowiek uszedł do przestrzeni
Piece zapałały jak nieba, żarzące się.
To jest serce,
Ten holokaust, w który wchodzę,
Och, złote dziecię, świat zabije je i zje.
Tłum. Gower