Miłość wprawiła cię w ruch jak gruby, złoty zegarek.
Położna klasnęła w podeszwy stóp i twój śmiały krzyk
Zajął swoje miesjce między żywiołami.
Nasze głosy wtórują mu wysławiając twoje przyjście. Nowy posąg
W muzeum pełnym przeciągów twoja nagość
Rzuca cień na nasze bezpieczeństwo. Stoimy dookoła puści jak ściany.
Jestem twą matka nie bardziej
Niż chmura, co skrapla się na lustrze, odbijając swe powolne
Przemijanie w objęciach wiatru.
Przez całą noc ćma twego oddechu
Trzepotała wśród płaskich różyczek pościeli. Obudziłam się, by słuchać:
W moim uchu szumi odległe morze.
Krzyk i potykając się wstaję z łóżka, krowio-ciężka i roślinna
W mej wiktoriańskiej koszuli.
Twoja mordka otwiera się, czysta jak u kota. Kwadrat okna
Bieleje i połyka swoje nudne gwiazdy. I teraz próbujesz
Garści swoich nut.
Czyste samogłoski lecą jak balony.
Przekład Maria Korusewicz.