Gdyby Pan Bóg...

Sándor Petőfi

Gdyby Pan Bóg do mnie rzekł łaskawie:
"Synu, dajęć łaski mojej znak
Byś mógł wybrać śmierć, jaka ci miła"
- wówczas rzekłbym Bogu memu tak:

Niechaj będzie jesień, ale słodka
Promień słońca, żółty liść i wieś
I niech w żółtych liściach ptak ostatnią
Pozostałą z wiosny gwiżdże pieśń.

I jak śmierć jesienią wsi zamyka
Niespodzianie cichą senność ócz
Tak niech do mnie zgon mój tak podejdzie
Bym nie poznał go, aż będzie tuż.

I niech wówczas jak ów ptak w listowiu
Też ostatnią wezmę pieśń do ust
I niech serc nią sięgnę i niebiosów
Tknę jej czarem, aż mnie zwarzy mróz.

A gdy czar tej pieśni się zakończy
Pocałunek niechaj zamknie mi
Usta, o dziewczyno jasnowłosa
Najpiękniejsza chlubo ziemskich dni!

Lecz jeżeli na to nie zezwoli
Bóg, o wiosnę modlę się śród burz
Wiosnę boju, gdy pierś męską zdobią
Róże, snopy całe krwawych róż.

Niech bitewne zakrzykną słowiki
W uniesieniu głosem ostrych trąb
I niech będę tam, i niech mi z serca
Róża krwi wybije się nad głąb!

A gdy będę spadał w boju z konia
Pocałunek niechaj zamknie mi
Usta, o Wolności, najpiękniejsza
Chlubo Niebios, po wieczyste dni!