Bóg,co cię strącił,dziś po ciebie sięga..
-Drżysz w jego palcach.Już kłusem ruszają poselstwa,
już rozwarte bramy wszystkich rajów,
już opływasz w przyjaciół.
Wielka jest potęga bożego tknienia-ono nam przywraca
źrenice zbyt pośpiesznie niegdyś wyłupione,
myśli przeklęte.Ono jednym gromem objawia,coś przeczuwał.
Po cóż nasza praca,
po cóż bieg nieudolny,by pod boską dłonią
-ciągnącą cień jak burza-uniknąć złego gradu,
ocalić swoje.
Po cóż było jadu smakować tyle
-aby dzisiaj lepiej wierzyli twym źrenicom-właśnie kiedyś ślepy.
-Człowieku.Chociaż ziemię lemieszami orzesz,
konie ujarzmiasz i okrutne morze,
starczy ledwie jednej myśli bożej
złego skinienia-byś tego dokonał,
co nawet senne nie zwiastują zmory...
Stąd twoja ręka-nie boża-skrwawiona
znieś teraz kary,przyucz się pokory
i bądź szczęśliwy ,gdy w dymiące trzewie świata,
bóg dłoń zanurzy-by sięgnąć po ciebie
-jak po Edypa sięgnął.
Nie wszystkiem Ateny
na odrodzenie dano.Nie wszystkim gaj święty;
bóg otrząsnął swe palce i schodzisz ze sceny,
mały jak resztka brudu.Nawet nie przeklęty.