Dzień mgły: dzień matowienia
z rękami
nieprzydatnymi, czekam
na vana mleczarza
jednouchy kot
liże swoją szarą łapkę
i węgiel spala się
na zewnątrz, małe listki żywopłotu
stają się całkiem żółte
warstwa mleka pozostawia smugi
na pustych butelkach na parapecie
żadna chwała nie zniża się
dwie krople wody zawisłe
na wygiętej zielonej
łodydze krzaku róży mojego sąsiada
och zgięty łuku cierni
kot wyciąga pazury
świat obraca się
dzisiaj
dzisiaj nie będę
rozczarowana moimi dwunastoma egzaminatorami w czerni
lub zaciskała pięści
na drwiny wiatru.
z rękami
nieprzydatnymi, czekam
na vana mleczarza
jednouchy kot
liże swoją szarą łapkę
i węgiel spala się
na zewnątrz, małe listki żywopłotu
stają się całkiem żółte
warstwa mleka pozostawia smugi
na pustych butelkach na parapecie
żadna chwała nie zniża się
dwie krople wody zawisłe
na wygiętej zielonej
łodydze krzaku róży mojego sąsiada
och zgięty łuku cierni
kot wyciąga pazury
świat obraca się
dzisiaj
dzisiaj nie będę
rozczarowana moimi dwunastoma egzaminatorami w czerni
lub zaciskała pięści
na drwiny wiatru.