Na parapecie wsparta
Siedzi w niebieskiej sukni,
Nazywa się pewno - Marta
Lub może jeszcze smutniej.
Siedzi w otwartym oknie
I czyta stare wiersze,
Przebrzmiałe już bezpowrotnie
Jak pocałunki pierwsze.
Litery drukowane
Przed jej oczyma skaczą,
W jej sercu nie zakochanym
Jesienny dzień się zaczął.
Spogląda obojętnie
W ulicę spowszedniałą,
Gdzie jakaś dziewczyna skrzętnie
Sprzedaje swoje ciało.
Spogląda i zazdrości,
I w dłoniach oczy chowa,
Że nawet takiej miłości
Los jej nie podarował.
Najbanalniejszy wiersz
Jan Brzechwa
Inne teksty autora
Jan Brzechwa
Jan Brzechwa
Jan Brzechwa
Jan Brzechwa
Jan Brzechwa
Jan Brzechwa
Jan Brzechwa
Jan Brzechwa
Jan Brzechwa
Jan Brzechwa
Jan Brzechwa
Jan Brzechwa
Jan Brzechwa
Jan Brzechwa
Jan Brzechwa
Jan Brzechwa
Jan Brzechwa
Jan Brzechwa