Sen wieczny

Jan Brzechwa


Pojednany z chorobą czekam na sen wieczny,
Ale przecież od dawna bezsenność mnie trapi,
Żaden środek nasenny nie jest dość skuteczny,
Czyż nie ma na tym świecie mądrzejszej terapii?

"Jest - szepnął mi do ucha lekarz zaufany -
Lecz nie może ci pomóc żaden lek apteczny.
Ja znam sposób, posłuchaj: licz w myślach barany,
Nim dojdziesz do tysiąca - zapadniesz w sen wieczny."

Mrugnąłem prawym okiem porozumiewawczo,
On pomógł mi się na bok obrócić do ściany,
A ja już w czyn wprowadzam jego radę zbawczą:
W myślach liczę barany, wciąż liczę barany.

Wychodzą pojedynczo z wąskiej szpary w ścianie,
Siedem, dziesięć, dwadzieścia, czterdzieści, sześćdziesiąt,
Sto! Brak już dziewięciuset, żebym w świeżym stanie
Dostał się do aniołków czy choćby do biesiąt.

Wtem - po sto dziewiętnastym, w ścianie przed otworem
Zamiast sto dwudziestego, jak rachunki każą,
Ujrzałem nie barana, ale Sophię Loren!
Sen wieczny diabli wzięli. I wierz tu lekarzom.




Inne teksty autora

Jan Brzechwa
Jan Brzechwa
Jan Brzechwa
Jan Brzechwa
Jan Brzechwa
Jan Brzechwa
Jan Brzechwa
Jan Brzechwa
Jan Brzechwa
Jan Brzechwa
Jan Brzechwa
Jan Brzechwa