To dziecko takie małe, to dziecko takie chore,
To biedne dziecko umrze na pewno dziś wieczorem.
Lekarstwa napoczęte bezużytecznie stoją,
I chore dziecko rzęzi maleńką śmiercią swoją.
Za oknem zima skrzypi i kaszle wiatr na dworze,
Już nic biednemu dziecku na ziemi nie pomoże.
Śnieg pada bezszelestnie, zwyczajnie i powszednio,
Śmierć brodzi po pokoju i świece gasną przed nią.
Przy łóżku siedzi matka i cała trwa w podziwie;
Nie czuje nic, nie widzi, uśmiecha się leniwie...
Pogasły świece. Dnieje. Śnieg wisi na błękicie,
I w śniegu tym stopniało maleńkie, biedne życie;
Aż matka się zdziwiła, że stało się tak biało,
Że stało się tak śnieżnie, gdy dziecko umierało.
Dziecko
Jan Brzechwa
Inne teksty autora
Jan Brzechwa
Jan Brzechwa
Jan Brzechwa
Jan Brzechwa
Jan Brzechwa
Jan Brzechwa
Jan Brzechwa
Jan Brzechwa
Jan Brzechwa
Jan Brzechwa
Jan Brzechwa
Jan Brzechwa
Jan Brzechwa
Jan Brzechwa
Jan Brzechwa
Jan Brzechwa
Jan Brzechwa
Jan Brzechwa