U łoża twego klęczę,
Noc kurczy swe obręcze,
A ja cię śpiącą dręczę.
Z cielesnej twej powłoki
Wygarniam sen głęboki,
Sen biały jak obłoki;
I ciało swe podłużne
Wsączam w to miejsce próżne,
W marzenie twe usłużne.
Tak trwam i czekam czujnie,
Aż spłyną w jedną spójnię
Sny śniące się podwójnie.
Wtedy dwojaką wiedzą,
Nim oczy noc wyprzedzą,
Moje źrenice śledzą,
Czy marzysz już, i o kim,
Pod moim czujnym okiem,
W tym swoim śnie głębokim;
Czuwam, przeczuwam wiele,
Snem we śnie, ciałem w ciele,
W mroku, co w krąg się ściele.
I tak się właśnie dzieje:
Przez chmury, przez zawieje
Noc w nocy olbrzymieje
I prężą się do rana
Ramiona i kolana.
- Co czynisz, ukochana!
Zrywam się, depczę barłóg,
Chwytam twój sen za gardło,
Już nie ma! Już umarło!
Zmożony trudem łowu,
Ufny twojemu słowu,
Klęczę przy tobie znowu.
Łóżko - jak trumna płytka,
Noc - czarna aksamitka,
Sen - urwał się jak nitka.
Zazdrość (U łoża twego ...)
Jan Brzechwa
Inne teksty autora
Jan Brzechwa
Jan Brzechwa
Jan Brzechwa
Jan Brzechwa
Jan Brzechwa
Jan Brzechwa
Jan Brzechwa
Jan Brzechwa
Jan Brzechwa
Jan Brzechwa
Jan Brzechwa
Jan Brzechwa
Jan Brzechwa
Jan Brzechwa
Jan Brzechwa
Jan Brzechwa
Jan Brzechwa
Jan Brzechwa